Tuesday, July 24, 2012

reality...

powrót do rzeczywistości po fajnie spędzonym czasie zawsze sucks, choćby nie wiadomo jak zajebista rzeczywistość była. zawsze wracamy z jakimiś wspomnieniami, oczekiwaniami, które nie do końca się spełniły, lub które po tym właśnie niesamowicie spędzonym czasie zaczynamy mieć. no ale cóż, to jest chyba naturą kobiet żeby nigdy nie być do końca zadowolonym z tego co się ma. nauczyłam się jednej podstawowej rzeczy "live here and now" - niby takie proste a jak trudno żyć wg tej zasady...

tęsknie za Finlndią bardzo mocno, serce mi się rwało patrząc na moich finów chwiejących się na nóżkach po zdecydowanie zbyt dużym spożyciu polskiego alkoholu, po prostu kocham ♥

już nawet nie wiem po co lecę do Norwegii, ale z drugiej strony, moja "bucket list" czeka na realizację, i myślę że mieszkanie przez chwile na północy może mi w tym pomóc. przynajmniej pod względem finansowym. czas pokarze ;-)

Sunday, July 15, 2012

break

dawno mnie nie było i nie tęskniłam. za to dużo się działo w realnym życiu. obroniłam się na 5, nie wiem jakim cudem ponieważ uważam obronę za jeden z najgorszych egzaminów mojego życia. fakt, że na 15, 2 osoby się nie obroniły chyba o czymś świadczy.
ale to już przeszłość. teraz muszę walczyć z uczelnią (czemu mnie to nie dziwi!!!!) żeby łaskawie otrzymać mój dyplom do końca miesiąca-brak słów.
mieszkałam trochę z moją siostrą, potem pojechałam pod namiot z braćmi, odwiedziłam Trójmiasto-KOCHAM, zaliczyłam kurs praktyk medytacyjnych, odwiedziłam rodzinę w Toruniu, a teraz czekam na kumpele Czeszki, z którymi wybieramy się na summer gp do Wisły. będzie bogato.

doświadczyłam takich uczuć i byłam świadkiem takich działań, których nigdy wcześniej nie miałam przyjemności poznać. potęga buddyzmu, medytacji i ludzkiego umysłu nie zna granic. wciąż odnajduję się w rzeczywistości która jest tu i teraz, ale już wiem, że wybrałam właściwie, że żadna inna religia, filozofia życiowa nie obudzi we mnie tego, co odkryłam dzięki tym kilku dniom. nie jestem w stanie słownie wyrazić niczego, zresztą wiem z doświadczenia, że żadne opisy nie mają sensu... do mnie, tak jak do większości ludzi, przemawia tylko to, co ja jestem w stanie poczuć, zbadać, doświadczyć. i wiem, że po tym jak tybetański lama wywołał palpitacje moje serca, a cała przestrzeń przemawiała do mnie mantrami, moje związki z tą rodziną dopiero się zaczęły.
zaczynam przygotowania ciała i umysłu do podróży do Tybetu. to nie będzie już, ani nawet wkrótce, ale będzie dokładnie wtedy, kiedy będzie miało być.
znalazłam moje szczęście.