Friday, June 15, 2012

niedecyzyjność

odkąd skończyłam zajęcia na uczelni, nie wiem co ze sobą zrobić. wiem, że do zrobienia mam dużo, ale nie ogarniam nic. pomyślałam, że potrzebuje czasu, że przez zmęczenie ciała, mój umysł też nie jest w stanie pracować na właściwych obrotach. więc odpoczywałam, spałam, spacerowałam, zdrowo się odżywiałam i stwierdziłam, że 'mam wyjebane'. dziś, po 2 tyg wolności, moja praca jest nieskończona, materiał z 3 lat nauki nawet nie przeczytany, obrona za 2 tyg a ja jestem w czarnej dupie. żeby tego było mało, zajęcia z norweskiego mi się posypały, a bez motywacji z zewnątrz mój umysł kieruje moje myślenie na ścieżki 'jakoś to będzie' czyli na nie robienie niczego. no i tak oto po 3 latach w Polsce, jestem w stanie zmarnować 15 minut wyżalając się na blogu, zamiast wziąć dupę w kroki i działać. dziś dotknęło mnie jeszcze jedno moje przemyślenie, moja nie-decyzyjność. rzadko się zdarza żebym miała pieniądze i ochotę na zakupy w tym samym czasie, więc stwierdziłam, że przejdę się po miasteczku, zrobię zakupy do domu i może wyczaję coś fajnego. wróciłam z jednym grejpfrutem i czekoladą zakupioną dla koleżanki w podziękowaniu. chodziłam po supermarkecie i nie potrafiłam się  zdecydować jaki kupić szampon do włosów, czy warto kupić te okulary albo czy trampki z niebieskimi sznurówkami mi się podobają. czułam się jak duch, pląsający się między pułkami w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego celu... obserwując ludzi z którymi kiedyś pracowałam pytałam siebie 'gdzie ja jestem?'. niedawno moja blogowa przyjaciółka wrzuciła post pt. 'i don't know what to do, where to go' i mam wrażenie, że jestem w tym samym miejscu. wszystko wydaję się być zaplanowane ale ja tego nie czuje. od tygodni zamawiam bilet lotniczy i nie potrafię wybrać terminu. oczekuje od życia fajerwerków, wielkiego BUM, ale nie potrafię sprecyzować czym owe BUM miałoby dla mnie być. ostatnio złapałam się na myśli, że mój wyjazd do Norwegii będzie tylko chwilowy, że ja i tak nie wiążę przyszłości z tym krajem...to w takim razie inna część mojego mózgu pyta: 'Anka, to z czym Ty wiążesz swoją przyszłość?' i tu jest czarna dziura. zero planu, zero decyzyjności. biznes nauczył mnie, że żeby w życiu coś nam się udało, trzeba sobie wyznaczać cele i je realizować, ale jeśli my tych celów nie mamy? czy w życiu nic nas nie czeka? czy to znaczy, że się nam nie uda? co tak naprawdę dało ostatnie 7 lat? czego się nauczyłam? w czym jestem inna niż moje koleżanki, które ostatnie 7 lat spędziły pracując w supermarkecie, wychodząc za mąż i wychowując dzieci? i tak właściwie jaką ja mam dzieciakom wiedzę do przekazania o życiu skoro, jak widać, ja sama nie mam o nim pojęcia?

1 comment:

  1. nic w zyciu nie jest latwe, a przede wszystkim nie sa nimi decyzje. chcemy wybrac tak,zeby niczego nie zalowac. ale jak to zorbic ? niektorzy mowia-usiadz i czekaj. w koncu dostaniesz znak. ale mozna siedziec i marnowac czas. a czas jest cenny...
    widze,ze nie ejstem sama w tej plataninie. mam wrzenie,ze czas umyka mi przez palce,a ja wegetuje! chce cos robic,ale nie wiem co,i jak sie do tego zabrac...
    codziennie szukam odp na te pytania.
    moze w koncu obie znajdziemy jakies rozwiaznie...
    sprezynka

    ReplyDelete